grudnia 30, 2016

Vianek - odżywczy zestaw do pielęgnacji włosów

Vianek - odżywczy zestaw do pielęgnacji włosów
Witajcie!


Kocham naturalne kosmetyki. To one znacząco zmieniły stan moje skóry i ciała w przeciągu ostatnich dwóch lat. Dlatego chętnie wybieram tego typu produkty. Chciałam również tego typu pielęgnację zapewnić moim włosom. Jednak tutaj nie jest łatwo. Moje włosy są niestety kapryśne , lubią się puszyć i plątać. Nie ukrywam, że najlepiej działają na nie szampony z sls i silikonami. Jednak postanowiłam , że znajdę naturalny produkt który będzie spełniał moje oczekiwania.


Odżywczy olejek do włosów , zawierający wyciągi z nagietka lekarskiegomiodunki plamistej ipięciornika gęsiego, przeznaczony do intensywnej pielęgnacji każdego rodzaju włosów. Wspomaga ich odbudowę i wzrost. Połączenie olejów bogatych w witaminy (z pestek morelirokitnikowego) oraz masła avocado z lecytyną sojową i witaminą Ezapewnia długotrwałe nawilżenie, wygładzenie i połysk. Preparat sprawdza się szczególnie do zabiegu olejowania włosów. Do stosowania również jako serum regenerujące końcówki.

Odżywczy szampon do włosów. Delikatny szampon do częstego mycia każdego rodzaju włosów. Łagodnie, ale skutecznie oczyszcza, nie podrażniając skóry głowy. Ekstrakt z miodunki plamistej wzmacnia cebulki, a zawarte w szamponie składniki odbudowujące (lecytyna sojowamiódolej z pestek moreli) poprawiają wygląd włosów, zapewniając im odpowiedni poziom nawilżenia i odżywienia. Po zastosowaniu włosy ładnie się układają, są sprężyste i pełne blasku.



Produkty jak przystało na Sylveco i jej marki są w bardzo ładnych butelkach z kwiatowymi elementami. Olejek znajduje się w butelce z wygodną pompką. Natomiast szampon ma standardowe opakowanie z zamknięciem na klik. 
To,  co mnie przede wszystkim urzekło w tych kosmetykach to ich zapach. Jest bardzo słodki i owocowy. Mi się kojarzy z gumą hubba-bubba ☺ Olejowanie nie jest moją mocną stroną i zazwyczaj wykonuję je maksymalnie raz w tygodniu. Wtedy, gdy mam więcej czasu ,czyli w weekend. Rzadko zdarza mi się nakładać olej na noc. Najczęściej nakładam go na godzinkę i po tym czasie zmywam szamponem.  Szampon nie pieni się oczywiście tak mocno jak te zawierające sls,  sles czy als. Ale muszę stwierdzić ze jak na naturalny szampon to pieni się całkiem dobrze i łatwo myje się nim włosy. Co najważniejsze włosy po nim nie są suche i sianowate. Owszem muszę użyć po nim odżywki, czy maski w celu rozczesania ale nie jest tak źle jak po jego bracie z Sylveco czy szamponach Alterra.

Po umyciu włosów tym duetem są one bardzo dobrze nawilżone i miękkie. Ładnie się układają i nie puszą. Przy tym pięknie pachną.  Zawsze na koniec daje jeszcze serum na końcówki. Najczęściej jest ono silikonowe. Niestety w tej roli olejek Vianek mi się nie sprawdził. Jest trochę zbyt ciężki i przetłuszcza włosy.

Podsumowując bardzo polubiłam się z serią odżywcza do włosów Vianek. To pierwszy naturalny zestaw który sprawdził się na moich włosach. Chętnie dokupię do niego także maskę aby sprawdzić działanie składników naturalnych, które są zawarte w tych kosmetykach. 

Produkty możecie kupić na stronie producenta kosmetyków Vianek

Lubicie naturalne produkty do włosów? Jakie są Wasze metody na ładne włosy?

Pozdrawiam
EMI :)



Informuję iż post nie jest sponsorowany, a produkty kupione przeze mnie.

grudnia 27, 2016

WoodWick Baby Powder

WoodWick Baby Powder
Witajcie!

Jak tam Wasze samopoczucie po świętach?  Ja jeszcze dzisiaj odpoczywam , gdyż świąteczny czas zawsze dzielę pomiędzy rodzinę swoją i męża.  I chociaż od jednych do drugich nie jest daleko to jednak podróżowanie robi swoje. Poza tym prawdą jest , że wszędzie dobrze ale jednak u siebie najlepiej ☺ Lubię odpocząć przy lampce wina , z dobrą książką w ręku. Tym , co pomaga mi się zrelaksować są także przepiękne aromaty np woski.



Woodwick, Baby Powder, wosk zapachowy. Delikatny zapach pudrowej wanilii, wiciokrzewu z dodatkiem róży.

Zapach Baby Powder jest bardzo delikatny, pudrowy. Możemy w nim wyczuć subtelne nuty białych kwiatów.  Nie wyczuwam w nim słodyczy i ciężkości wanilii. Jest to zapach, który bardzo fajnie odświeża powietrze . Daje uczucie czystości w mieszkaniu. Dużym plusem jest to, że nie jest męczący. Nawet mój mąż , który nie lubi świec ani woskow toleruje ten zapach.Jednak według mnie jest on zbyt delikatny. Jest wyczuwalny gdy go palimy.  Jednak po zgaszeniu podgrzewacza zapach szybko się ulatnia.  Miałam zapach i tej samej nazwie i podobnych nutach zapachowych z Yankee Candle i uważam , że jest zdecydowanie lepszy i dłużej się utrzymuje. Jeśli chodzi o opakowanie to miałam jeszcze starszą wersję.  Tę w formie czekoladki. Uważam , że było to bardzo dobre i wygodne rozwiązanie.  Bez problemu można wziąć jedną kosteczkę.  Teraz firma zrobiła całościowe opakowania i jest to trudniejsze. 


Podsumowując . Tego konkretnego zapachu już raczej nie kupię gdyż mnie nie zachwycił . Ale na pewno będę kupować inne zapachy z tej firmy. Być może znajdę swój ulubiony.



A może Wy polecicie mi swoje ulubione zapachy? 



Moi ulubieńcy to:



Pozdrawiam
EMI :)

Informuję iż post nie jest sponsorowany, a produkty kupione przeze mnie.

grudnia 24, 2016

Życzenia świąteczne

Życzenia świąteczne
Z okazji Bożego Narodzenia,
 Składam Wam serdeczne życzenia. 
Niech Wam święta miłe będą,
Z dźwiękiem śpiewu i kolędą. 
Z wigilią tuż po zmroku,
 I w radosnym Nowym Roku. 


grudnia 21, 2016

Blogowe Mikołajki :)

Blogowe Mikołajki :)
Witajcie!

kto z nas nie lubi otrzymywać prezentów ? Ja bardzo :) Ale także bardzo lubię dawać prezenty i odczuwam ogromną radość i satysfakcję jeśli uda mi się trafić w gust obdarowywanej osoby. Dlatego bardzo chętnie wzięłam udział w Blogowych Mikołajkach organizowanych przez Terii. Jeszcze bardziej ucieszyłam się, gdy okazało się że moją parą  jest Aneta z bloga Cosmeticosmoc. Obie lubimy zarówno kosmetyki naturalne jak i azjatyckie także wiedziałam że paczka będzie ciekawa ☺ Miłym dopełnieniem był fakt,  że Anetka także jest z okolic Warszawy. Mogłyśmy więc wymienić się paczkami osobiście a przy okazji poplotkować ☺


Na paczuszce oczywiście się nie zawiodłam. Znalazły się w niej kosmetyki azjatyckie. Cudowny zestaw do twarzy od Holika Holika oraz moje ulubione maski w płacie. 


Bardzo cieszyły mnie naturalne kosmetyki do włosów.  Cały czas szukam kosmetyków , które moje włosy polubia. Jak na razie moje próby były niestety kiepskie także chętnie przetestuje coś nowego.  Bardzo spodobało mi się także naturalne mydlo oliwkowe.  Lubię tego typu produkty używać do wieczornego oczyszczania. No i oczywiście moje ulubione glinki, których nigdy za wiele w mojej łazience. 



Znalazło się także coś z kolorówki. Piękny,  neonowa lakier z Missha będzie idealny na lato, do opalenizny.  Cieszą mnie także dwie odsypki cieni mineralnych Annabelle. Odcień Nugat (brąz ) jest świetny ☺


Gwiazdą paczki jest natomiast ten piękny , błyszczący króliczek , który stanowi ozdobę mojego telefonu. Każdy zwraca na niego uwagę. I ozdobna , fioletowa gwiazdka która idealnie pasuje do wystroju mojej sypialni.


Tak oto prezentuje się cała paczuszka. Jestem z niej bardzo zadowolona. Jest tutaj dużo produktów których nie znam  a które bardzo mnie ciekawią  ☺ 



grudnia 19, 2016

Podstawy manicure hybrydowego - baza i top Gelish

Podstawy manicure hybrydowego - baza i top Gelish
Witajcie!

Manicure hybrydowy od mniej więcej 2 lat bije rekordy popularności.  Kiedyś zarezerwowany jedynie dla profesjonalnych salonów. Teraz każda z nas sama może go wykonać w domu. Powstaje coraz więcej firm , które tworzą tego typu lakiery. Możemy je dostać nawet w standardowych drogeriach typu Hebe czy Natura. Podstawą udanego i trwałego manicure jest baza pod lakier. Ma ona zabezpieczyć naszą płytkę przed odbarwieniem ale także przedłużyć trwałość lakieru kolorowego. Po niemiłych doświadczeniach z bazą Semilac obawiałam się ze muszę zrezygnować z trwałości manicure hybrydowego. Jednak poszalałam na blogach i postanowiłam zainwestować w zestaw od Gelish.


Piszę zainwestować , gdyż w porównaniu do innych popularnych lakierów te są sporo droższe. Mi się udało kupić zestaw za 160 zł. Natomiast na plus są duże pojemności gdyż jest to aż 15ml każdego z produktów. 


Baza ma bardzo wygodny i co zaskakujące krótki pędzelek.  Łatwo można nim pokryć dokładnie paznokieć.  Baza jest dosyć gęsta. Nie rozlewa się na boki, nie zalewa skórek ale także nie smuży.  Baza dobrze przylega do paznokcia, manicure jest bardzo trwały. A jednocześnie baza świetnie rozpuszcza się w acetonie. Baza z Semilac która używałam kiedyś rozpuszczała się trudniej. Musiałam wręcz mocno ja zdrapywać. W przypadku gelish wielokrotnie jest tak że gdy zdejmuje klips z wacikiem to praktycznie cały manicure odchodzi. Muszę tylko delikatnie zdrapać jakieś pozostałości. Dużym plusem tej bazy jest także to, że świetnie odseparowuje pigment lakieru od mojej płytki. To dzięki niej mogę nosić lakiery Semilac. Gdy nałożę ja podwójną warstwa to wówczas te składniki które mnie uczulają nie przenikają do mojej płytki . Jeśli jesteście uczulona na któreś hybrydy to spróbujcie tego sposobu.


Drugim elementem zestawu jest top. Ma on już standardowy , długi pędzelek. Konsystencja jest dosyć rzadka ale się nie rozlewa. Wystarczy cieniutka warstwa. Dużym ułatwieniem jest to że wkładając paznokcie do lampy top świeci na niebiesko. Dzięki temu możemy sprawdzić czy top jest nałożony równomiernie. Produkt nadaje naszym paznokciom piękny lustrzany połysk. Ja swoje hybrydy zmieniam co 2 Max. 3 tygodnie i przez ten czas jest tak samo błyszczący.

Jednym słowem jestem bardzo zadowolona z tego zestawu i nie żałuję żadnej wydanej na niego złotówki.  Świetnie współpracuje ze wszystkimi hybrydami jakie posiadam: Semilac, Neo Nail, Indigo czy Pierre Rene.

Dokupilam sobie ostatnio bazę proteinowa z Indigo i jestem ciekawa czy pobije tę z Gelish.

Pozdrawiam!
EMI💋



Informuję iż post nie jest sponsorowany, a produkty kupione przeze mnie.

grudnia 17, 2016

Marzenie każdej księżniczki. My Secret Iluminator Powder - Princess Dream.

Marzenie każdej księżniczki.  My Secret Iluminator Powder - Princess Dream.
Hej!

Rozświetlacze kto ich nie kocha? Ja uwielbiam delikatne rozświetlenie kości policzkowych. Nadaje ono twarzy świeżości i odmładza rysy twarzy. Ważne aby wybrać produkt , który nie będzie nachalny i nie będzie w sobie zawierał dużych drobin brokatu,  Ale stworzy tafle która subtelnie odbije światło. Ja całkowicie uległam urokowi tych produktów i mimo, że są one bardzo wydajne i pewnie jeden starczył by mi na długo to ciągle dokupuje coś nowego. Jest jednak jeden , który jest moim zdecydowanym ulubieńcem.



My Secret Face Iluminator Powder Princess Dream to piękny wypiekany rozświetlacz o cielistym kolorze. Pięknie stapia się ze skórą  , nie zawiera widocznych drobinek brokatu a tworzy na twarzy jednolitą tafle błysku. Jego kolor jest na tyle naturalny , że nie odcina się od koloru mojej cery.  Przy jednej warstwie efekt jest bardzo delikatny i taki preferuje na co dzień.  Dokładając kolejne warstwy możemy uzyskać mocny, wieczorowy efekt. Świetnie nadaje się do rozświetlania kości policzkowych, kącików oczu lub łuku kupidyna. Jak przy innych tego typu produktach należy pamiętać że skóra w miejscu gdzie nakładamy rozświetlacz powinna być gładka gdyż lubią one uwydatniać wszelkie nierówności. Muszę przyznać że jest to rozświetlacz, który najbardziej lubię i mimo posiadania kilku innych sięgam po niego najczęściej. Mimo częstego użytkowania zużycie jest minimalne. Jako że jest to produkt wypiekany pewnie starczy mi na długi czas.   Wiem że pojawiła się ostatnio inna wersja kolorystyczna , ale jeszcze nie widziałam jej na żywo.

Ciekawa jestem, czy lubicie rozświetlacze i który jest Waszym ulubionym?

Miłego weekendu!
EMI💋

Informuję iż post nie jest sponsorowany, a produkty kupione przeze mnie.

grudnia 13, 2016

Organic Choco & Sugar Body Scrub /Peeling do ciała `Belgijska czekolada

Organic Choco & Sugar Body Scrub /Peeling do ciała `Belgijska czekolada
Hej!

Jestem ogromną fanką peelingów do ciała.  Uwielbiam tę delikatną skórę po ich użyciu. Dlatego też używam scrubów wszelkiej maści i jest to produkt, który zawsze gości na mojej półce w łazience. A jeśli jeszcze pięknie pachnie ... to już jestem całkowicie kupiona.



Wspaniały scrub do ciała na bazie organicznego oleju Kakao i trzcinowego cukru momentalnie przywraca skórze elastyczność i aktywność, nadaje jej sprężystość i kuszący aromat czekolady.
Zastosowanie:  Scrub dla wszystkich typów skóry.
Sposób użycia:  Niewielką ilość skrubu nanieść na skórę masującymi ruchami. Wmasowywać przez kilka minut, a następnie zmyć ciepłą wodą.
Pojemność opakowania: 250ml
Kraj pochodzenia / Producent: Estonia, Eurobio Lab

Produkt znajduje się w prostym opakowaniu z dużym otworem. Dzięki temu łatwo można wyjąć odpowiednią porcję produktu. Po otwarciu od razu czuć piękny zapach. Jest on dosyć intensywny ale nie ciężki i nie mdlący. Jest to zapach pysznej , gorzkiej czekolady. Mi się on bardzo podoba.
Scrub ma dosyć gęsta i zbita konsystencje.  Nie spływa ani z dłoni ani ze skóry. Jest w nim zatopione bardzo dużo drobinek cukru , które świetne złuszczają martwy naskórek. Peeling mogłabym zaliczyć do tych mocniejszych zdzieraków więc jeśli macie delikatną , wrażliwą skórę to radziłabym używać go ostrożnie. Jest to peeling cukrowy więc nie spowoduje podrażnienia ani pieczenia , gdy mamy zraniona skórę np po depilacji. Na duży Plus zasługuje naturalny skład produktu. Nie znajdziemy w nim parafiny a jedynie naturalne oleje. Dzięki temu po spłukaniu zostawia na skórze delikatną warstewkę. Ja to bardzo lubię gdyż nie muszę już później używać balsamu. Jednym słowem bardzo polecam ten produkt i sama chętnie skuszę się na inne wersje zapachowe.

Miłego dnia!
EMI💋

Informuję iż post nie jest sponsorowany, a produkty kupione przeze mnie.

grudnia 07, 2016

Z różem jej do twarzy - Makeup Revolution Panic Girl

Z różem jej do twarzy - Makeup Revolution Panic Girl
Witajcie!

Paletki do makijażu.  Piękne , kolorowe. .. cieszą nasze oko i wodzą na pokuszenie. Długo w moich zbiorach było miejsce jedynie dla brązowych , bezowych i ewentualnie złotych cieni do powiek. Nie wyobrażałam sobie siebie w innych kolorach. Jeśli chciałam zaszaleć to robiłam sobie kolorowa kreskę.  Takie samo podejście miałam do różowych odcieni na oczach. Bałam się, że będę w nich wyglądać jak lalka barbie. Przed oczami stawała mi bohaterka Legalnej Blondynki. Jednak gdy zobaczyłam te paletę na blogu Kosmetycznej Hedonistki to całkowicie mnie ona zauroczyła. A że była na jednej ze stron na wyprzedaży za grosze to postanowiłam spróbować. .. i przepadłam.

Paleta mieści się w solidnym czarnym opakowaniu. Plastik jest dobrej jakości.  Mimo ze mam ja już rok to nie pękła, nie porysowała się. W środku mamy lustro. Czyni to paletę bardzo wygodną. Możemy zabrać ja w podróż i nie ma potrzeby brania ze sobą oddzielnego lusterka.


Jeśli chodzi o zawartość to mamy tutaj 12 cieni błyszczących i 6 matowych. Odcienie błyszczące są naprawdę mocno rozświetlajace ale nie zawierają w sobie dużych drobin brokatu.  Większość z nich jest jakby mokra,  kremowa przez co bardzo dobrze się aplikują. I na powiece tworzą piękną rozświetlajace taflę. Jedynym kolorem który jest suchy jest ostatni, czarny kolor. Również odcienie matowe są dobrej jakości. Nie są mocno suche i nie pylą się.  Ogólnie kolory są bardzo fajnie dobrane . Mamy tutaj wszystko co jest potrzebne do wykonania pełnego makijażu zarówno dziennego jak i wieczorowego. Jedynie nie pasuje mi tutaj ten srebrny kolor. Jest on dla mnie zbyt zimny. To samo dotyczy ostatniego matowego koloru.  Jest taki grafitowy wręcz siny.  Chętnie widziałabym tutaj ciemny czekoladowy brąz lub chociażby w ostateczności czerń. Z cieniami bardzo dobrze się pracuje. Nakładane odpowiednio nie osypują się.  Najczęsciej nakładam je  na bazę w postaci Color Tattoo Cream de Rose. I w tej kombinacji utrzymują się cały dzień.

Mimo ze mam ja dosyć długo to za każdym razem, gdy ja wyjmuje to na nowo urzekają mnie te kolory .



Dlatego serdecznie ja Wam polecam!

Paletę możecie dostać w popularnych sklepach internetowych za 25-30zł.  Ostatnio widziałam ja też w Hebe za 39,90zł.


Buziaki💋

EMI.

grudnia 05, 2016

Garść listopadowych nowości

Garść listopadowych nowości
 Witajcie serdecznie,

Z początkiem nowego tygodnia przybywam do Was z zakupami, które poczynilam w listopadzie. Całe szczęście były one niewielkie.

ZAPRASZAM!



1. ZOEVA Complete Eye Set Zestaw 12 pędzli w etui o tym zestawie myślałam już od dawna.  Trochę jednak odstraszala mnie jego cena. W końcu jednak się zdecydowałam i zamówiłam na Minti-shop. Powiem jedynie że mam bardzo mieszane odczucia. Chyba nasłuchalam się tyle ochow i achow ... i jestem trochę zawiedziona.


2. Make-up Revolution Chocolate Vice. Ta paleta również za mną chodziła od bardzo dawna ale jakoś się opierałam przed wrzuceniem jej do wirtualnego koszyka. Ale nie oparlam się gdy zobaczyłam ja na żywo w Rossmanie.



3. Catrice HD Liquid Coverage nr 010 . Produkt o  ktorym jest ostatnio bardzo głośno i bardzo trudno go dostać w sklepie Mi udało się go kupić w zestawie z poniższym korektorem.  Muszę przyznać że bardzo dobrze kryje już przy pierwszej warstwie. Dla mnie jest niestety odrobinę zbyt suchy i za jasny dlatego muszę go mieszać z Provoke Radiance. Myślę że głównie polubia go osoby z bardziej tłustą skórą.
4. Catrice HD Liquid Camuflage nr 020. Korektor , który już znam i którego aktualnie także używam. Dobrze kryje,  długo się utrzymuje i nie podkreśla zmarszczek. Świetnie się sprawdza jako baza pod cienie.


5. Vianek nawilżający tonik-mgiełka do twarzy. (Recenzja)
6. Vianek nawilżający krem do twarzy na noc. Kupiłam w świątecznym zestawie wraz z tonikiem. Przechodzę kurację kwasem glikolowym i szukałam gęstego,  nawilzajacego kremu na noc o naturalnym składzie. Po pierwszych uzyciach wydaje się bardzo fajny , ale zobaczymy jak będzie przy dłuższym używaniu.


7. Cosnature. Volumen Shampoo Granat&Apfel. Cały czas szukam szamponu naturalnego, który nie będzie plątał moich włosów. Podczas przegladania sklepów z kosmetykami naturalnym trafiłam na niemiecką markę Cosnature. Gdy skończę szampon z Vianek to zabiorę się za testowanie właśnie tego.


 8. Al Harmain, Urbanist Femme. To perfumy, które kupiłam będąc w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Uwiodły mnie swoim lekko męskim zapachem. Są subletne, ale wyczuwalne i dosyć długo się utrzymują tym bardziej, że nie były drogie.


Udało mi się również wygrać lakier Semilac na blogu Odcienie Nude. Ewa zrobiła mi niespodziankę i dorzuciła dwa gratisy do tej przesyłki za co serdecznie jeszcze raz dziękuję.

9. Semilac 000 Lazure Dream, lakier klasyczny. Uwielbiam ten błękitny , lazurowy kolor Semilac. Zawsze kojarzy mi się z ciepłymi wakacjami. 

Jednak niestety na lakiery tej marki mam uczulenie i zawsze muszę nałożyć jako podkład żel lub podwójną warstwę bazy , aby pigment nie docierał do płytki. Dlatego ucieszyłam się, gdy okazało się że klasyczna wersja tego odcienia przyjedzie właśnie do mnie.
10. Semilac Coconut Manicure Oil czyli pachnąca kokosem oliwka do skórek, która na pewno się przyda .
11. Glam Glow, maska pod oczy. Nie miałam nigdy produktów tej firmy, gdyż są bardzo drogie. Dlatego cieszę się, że będę mogła ją przetestować i przekonać się , czy rzeczywiście jest taka fajna.





I koniec! Zaskoczone, że tak krótko?  ☺
W grudniu na pewno będzie obficie gdyż czekam jeszcze na kilka paczek. Głównie były to prezenty ale przy okazji do koszyczka wpadło też coś i dla mnie.

A jak Wasze zakupy? Pochwalcie się !
Buziaki 💋
EMI

grudnia 02, 2016

DENKO #9 LISTOPAD 2016

DENKO #9 LISTOPAD 2016
Witajcie,

pożegnaliśmy się z Listopadem. Przed nami ostatni miesiąc roku. Za oknem zima prawdziwa. Wczoraj napadało tyle śniegu, dawno tyle nie widziałam w Warszawie. 

Przejdźmy jednak do wykorzystanych przeze mnie kosmetyków.

FAJNY!!!
PRZECIĘTNY.
BUBEL!


1. L'Oreal Prodigy Maska do włosów po koloryzacji. Bardzo lubię te maski, które są dołączane do farb. Świetnie wygładzają, włosy są lejące i błyszczące. Szkoda, że nie są dostępne w dużych opakowaniach.
2. Marion , Zabieg Laminowania. Produkt trafił do mnie podczas wymiany kosmetycznej z dziewczynami na spotkaniu w Białymstoku. Niestety u mnie również się nie sprawdził. Włosy nie były po nim , ani bardziej błyszczące, ani wygładzone. Lepiej sprawdza się u mnie domowy zabieg laminowania żelatyną. Poza tym okropnie śmierdzi, jak farba do włosów.
3. Yves Rocher , balsam do ciała z oliwką. Był bardzo wygodny w użytkowaniu, szybko się wchłaniał . Niezbyt mocno nawilżał, ale dla normalnej skóry jaką ja posiadam był wystarczający. [RECENZJA]
4. Stara Mydlarnia, Bath Oil English Rose. Produkt o bardzo ładnym, różanym zapachu. Nie pozostawiał na wannie tłustej powłoki. Niestety nie pienił się, szkoda. Nie zauważyłam też, aby jakoś szczególnie nawilżał. Taki zapachowy umilacz kąpieli.
5. Fuhs Wohl, scrub do stóp z pumeksem. Dobry, ostry scrub z dużą ilością drobinek ścierających. Bardzo się z nim polubiłam i chętnie kupię ponownie.


6. Eveline Cosmetics, Express Face Care. Krem do mycia twarzy. Niestety do demakijażu się nie nadawał. Natomiast fajnie mi się nim myło twarz rano. Pozostawia na skórze delikatną, kremową powłoczkę dzięki czemu buzia nie jest ściągnięta. Mimo to nie zapchał mnie , ani nie pogorszył stanu cery. Kto wie, być może do niego kiedyś wrócę. [RECENZJA]
7. Be Organic, mleczko do demakijażu.Produkt trafił do mnie w naturalnym pudełeczku Joy Box. Ma bardzo dobry skład i myślałam że dzięki niemu zmienię zdanie o mleczkach. Niestety nie. Nie nazwę tego bublem, ale moja skóra nie lubi takiej konsystencji. Aplikowany wacikiem sprawiał, że po kilku dniach wysypywało mnie. Natomiast fajnie sprawdził się aplikowany dłońmi na mokrą skórę. Dobrze zmywał makijaż. Jednak później musiałam twarz jeszcze zmyć mydłem aleppo lub standardowym żelem, żeby zmyć resztki tego mleczka.
8. Bielenda, Argan Face Oil . Serum olejkowe z retinolem. Powiem Wam, że bardzo fajnie mi się sprawowało, byłam z niego zadowolona. Aplikowałam je na noc, a rano buzia była fajnie napięta i nawilżona. O efektach odmładzających trudno mi mówić, gdyż nie mam jeszcze zbyt dużo zmarszczek.
9. Sylveco, wygładzający peeling z olejem słonecznikowym. Miał bardzo fajną, maślaną konsystencję. Korund jest drobno zmielony ale skutecznie usuwa wszystkie suche skórki. Twarz jest jak wypolerowana. Bardzo się polubiliśmy. Chyba nawet bardziej niż z wersją skrzypową, o której pisałam TUTAJ. 
10. Olay, serum anti anging. Próbka , którą dostałam przy okazji zakupów w jakimś sklepie internetowym. Stosowałam jako serum pod makijaż. Aczkolwiek był to dziwny produkt. Taki bardzo lepki. Aczkolwiek był wydajny. Ta mała próbka starczyła mi na 2 tygodnie codziennego użytkowania. Nie zauważyłam aby jakoś szczególnie nawilżało czy napinało. 


11. Ami, Odtłuszczacz/Cleaner do lakieru hybrydowego. Co tu dużo pisać. Wszystkie produkty tego typu są dla mnie jednakowe. Zmywał warstwę dyspresyjną z lakieru, nie matowił. Tyle.
12. Bell, Water Extreme Mascara. Trudno jest mi cokolwiek powiedzieć na jej temat, gdyż szczoteczka tej mascary jest tak tragiczna i wyskubana że nie daje sie jej używać. Wyrzucam praktycznie całe opakowanie.
13. Eveline, Wonder Show Volume Mascara. Bardzo przyjemny tusz do rzęs. Ładnie rozczesywał, ale dawał naturalny , dzienny efekt. Jeśli taki lubicie to polecam. [Recenzja]
14. Bielenda, masełko do ust Zmysłowa Wiśnia. O tym bublu pisałam już dawno. Gdzieś mi się zawieruszył i znalazłam go podczas ostatnich porzadków. Tym razemna pewno wyrzucam, gdyż jest okropny. [RECENZJA]


15. Ekologiczny Ekstrakt z jabłka
16. Witamina E
17. Olej z nasion truskawki
18. Eco Konserwant
19. Kwas hialuronowy w żelu
Wszystkie półproduktu służyły mi do robienia własnych kremów lub serum. Bardzo lubię właśnie robić zakupy w tym sklepie. Jestem zadowolona z ich jakości, a poza tym mam możliwość odbioru na miejscu.


20. Rival de Loop, płatki pod oczy z koenzymem Q10. Miały bardzo fajną formę, żelowych płatków , które łatwo odklejało się od skóry. Nie ciągnęły ani szybko nie wysychały. Stosowałam po nieprzespanej nocy i naprawdę zmniejszały opuchliznę pod oczami i fajnie nawilżały.
21. Bania Agaffi, maseczka miętowa. Była super latem , gdyż chłodziła skórę. Wykorzystałam ją będąc na wakacjach. Przynosiła ulgę po całym dniu na słońcu (oczywiście miałam filtr i kapelusz). Jeśli chodzi o jej działanie to też fanie nawilżała, ale nie był to jakiś spektakularny efekt. Chętnie kupię latem.
22. Bielenda, Termo Biogommage. Zabieg trójstopniowy , który składał się z peelingu, maseczki oraz serum. Peeling był bardzo przyjemny, ładnie wygładził skórę. Maska rzeczywiście rozgrzewała, ale był to delikatny efekt, nic nie piekło. Serum było bardzo lekkie, żelowe. Trudno jest mi powiedzieć o efektach gdyż miałam tylko jeden taki zestaw. Ale było to przyjemne w użyciu.
23. Bielenda Carbo Detoks, maseczka oczyszczająca z węglem. ostatnio było bardzo głośno o tych maskach więc kupiłam wszystkie trzy. Są przyjemne, łatwo się nakładają, łatwo zmywają. Ale bez szału.
24. Isana maseczka nawilżająca z oliwą z oliwek. Bardzo lubię te maseczki. Są niedrogie, ale ładnie nawilżają skórę. Chętnie do nich wracam.
25. Equilibra żel aloesowy. Powiem Wam, że mam bardzo mieszane uczucia. Zastosowałam ten żel na twarz, gdy byłam na wakacjach, żeby trochę mnie ochłodził. I strasznie zaczęła mnie piec skóra i zrobiła się zaczerwieniona. Może była podrażniona słońcem? Ale nie miałam czerwonej piekącej skóry przed jego nałożeniem. Mam jeszcze jedną saszetkę w domu i być może kiedyś wykorzystam. Na razie boję się, że to uczulenie - wcześniej nie miałam okazji stosować takiego żelu.
26. Cosnature, maseczka multiodżywcza z rokitnikiem. Powiem Wam, że naprawdę jestem miło zaskoczona. Nałożyłam maskę na 20 minut i jakież było moje zdziwienie gdy zauważyłam, że prawie cała została wciągnięta przez moją skórę.Po zmyciu resztek twarz była odżywiona i nawilżona. Jestem bardzo na tak.
27. Dermaglin. Maska do stóp z glinką, przeciwko potliwości. Maska bardzo intensywnie pachniała mentolem. Bardzo dobrze wygładzała skórę stóp. Trudno jest mi powiedzieć jednak czy działa antypotliwie gdyż nie mam z tym problemu. Ten mentol na pewno trochę maskuje zapach.



I to już wszystko. Ciekawa jestem jak Wasze zużycia :)

Miłego weekendu!
EMI

listopada 29, 2016

Oby do lata...Wibo, Juicy Color.

Oby do lata...Wibo, Juicy Color.
Witajcie,

czy tylko ja tak tęsknię za wakacjami. Przyznaję z czystym sumieniem, że jestem osobą ciepłolubną i dla mnie mogłoby w ogóle nie być zimy. Owszem, uwielbiam jesień ze wszystkimi pięknymi kolorami liści. Ale musi być to jesień złota i słoneczna. Gdy jest brzydko i pada deszcz - przestaję ją lubić.
Dzisiaj na ocieplenie klimatu bardzo letnia i energetyzująca pomadka do ust. Przedstawiam Wam Soczystą mandarynkę od Wibo :)




Wibo Juicy Color - Pomadka i balsam do ust 2 w 1. Doskonale kremowa pomadka do ust w soczystych kolorach, nie tylko doskonale kryje, ale również nawilża usta. Dzięki zawartości masła shea pozostają one na długo nawilżone. Zapobiega pierzchnięciu ust i gwarantuje trwały kolor na długie godziny.

Pomadka trafiła do mnie dzięki pudełku Joy Box. Mam ją w kolorze 03 czyli pięknej, soczystej pomarańczy z domieszką koralu.  Nie jest ona jednak bardzo neonowa przez co ładnie komponuje się z ciepłym typem urody. Ja lubię ją nosić zwłaszcza do opalenizny. Bardzo ładnie to podkreśla. Pomadka zamknięta jest w uroczym, małym opakowaniu ze złotą skuwką. Obudowa jest odzwierciedleniem koloru , co ja bardzo lubię gdyż nie muszę za każdym razem jej otwierać żeby sprawdzić , który to za odcień. Możemy ją dostać w 6 kolorach wśród których znajdują się delikatne nudziaki, pastelowe róże aż po nasyconą czerwień (kusi mnie kusi) czy róż. 

Przyznam się, że patrzyłam na te pomadki w tamtym roku na promocji w Rossmanie, ale jakoś nie zachwyciły mnie i nie kupiłam. Jednak kiedy dostałam ją w pudełku to postanowiłam używać. Tym bardziej, że ten pomarańcz spodobał mi się. I od pierwszego użycia się w niej zakochałam. Szminka bardzo gładko sunie po ustach i od razu daje uczucie natłuszczenia i nawilżenia. To dzięki zawartości masła shea. Czuję się jakbym na wargach miała najlepszy balsam do ust a nie pomadkę. Mimo swej lekkiej konsystencji jest dobrze napigmentowana i choć nie daje pełnego krycia to efekt jest rzucający się w oczy. Poza tym pięknie nawilża usta. Wyglądają one na większe. Co prawda pomadka nie jest zbyt trwała, ale pamiętajmy że ma tłuste, nawilżające wykończenie i nie zastyga na ustach. Dzięki temu jest komfortowa. Nie rozlewa się poza kontur oraz ładnie się ściera. Spokojnie możemy ją nałożyć bez użycia konturówki (nawet lepiej bez niej wtedy efekt jest lżejszy).

Jednym słowem z niewinnej pomadki stała się ona moim dyużym ulubieńcem i chętnie wrzucam ją do letniej torebki. Jest świetnym uzupełnieniem delikatnych, wakacyjnych makijaży . Ba ! Potrafi zrobić cały makijaż , gdyż ożywia i odmładza twarz. A jesienią i zimą...mimo, że przerzucamy się na cięższe i ciemniejsze formuły to jest miłym wspomnieniem lata.
Kojarzy mi się tak wakacyjnie i słonecznie.

A jak się Wam podoba?



Copyright © 2016 Uroda Według Blondynki , Blogger