marca 28, 2018

DENKO STYCZEŃ-MARZEC 2018: Produkty zużyte i ich następcy.

DENKO STYCZEŃ-MARZEC 2018: Produkty zużyte i ich następcy.
Witajcie!

Oj dawno nie było u mnie projektu denko. Ostatni to ten zakańczający poprzedni rok:


Od tamtej pory oczywiscie trochę produktów mi się nazbierało, ale mam nadzieję, że sprawnie przez to przejdziemy.



Rewitalizujace serum olejowe Senelle (Recenzja) okazało się moim ogromnym ulubieńcem i wielkim hitem. Buzia po nim była doskonale nawilżona i odżywiona. Na pewno jeszcze sięgnę po to lub inne serum tej marki. Obecnie z zapasów wyciągnęłam także przeze mnie lubiany olejek Evree Magic Rose (Recenzja). To już moja 3-4 buteleczka tego olejku więc też o czymś to świadczy.
  
  

Drugi zużyty produkt pochodzi z tej samej marki i był równie świetny, co serum. Optymalizujacy krem pod oczy (Recenzja) był zamknięty w wygodnej i estetycznej buteleczce z pompką. Jego konsystencja była taka jak najbardziej lubię, czyli gęsta i treściwa, a jednocześnie nie mocno tłusta. Nadawał się zarówno na dzień jak i na noc. Na chwilę obecną szukam jakiegoś ciekawego kremu pod oczy i nie mogę się zdecydować. Na razie ukręciłam go sobie sama :)


Miya lekki oczyszczający olejek do demakijażu (Recenzja) niestety mnie nie zachwycił. Co prawda z makijażem radził sobie świetnie, ale tworzył na mojej skórze taką dziwną, trudną do usunięcia powłokę. Znam dużo lepsze olejki więc do tego na pewno nie wrócę. Za to w zamian mam (a raczej miałam, bo jeden już wykończyłam) dwa balsamy od Czarszki. Recenzja się niebawem pojawi .


Ostatnio staram się wrócić do regularnego olejowania włosów. Kiedyś przyniosło u mnie bardzo dużo dobrego i widoczną poprawę nawilżenia moich suchych włosów. Nacomi 7 olei to mieszanka różnych olei do włosów. Buteleczka ma bardzo wygodną pompkę, łatwo się dozuje produkt na włosy. Chociaż szczerze nie zauważyłam na nich jakiegoś efektu wow. Za to olej z Khadi stosuję na skalp jako wcierkę. Produkt ten ma zwiększyć porost włosów. Chciałam nim olejować całą długość, ale ma tak intensywny zapach że nie dam rady.


Peelingi skóry głowy to moje ogromne odkrycie tamtego roku. Odkąd po raz pierwszy użyłam peelingu zobaczyłam naprawdę dużą różnicę w kondycji mojego skalpu. Przede wszystkim się tak mocno nie przesusza i nie łuszczy. W ostatnim czasie zużyłam 2 peelingi z drobinkami Marion Aktywny peeling z węglem i pestkami moreli oraz Pharmaceris Oczyszczający peeling trychologiczny (Recenzja). Oba były do siebie bardzo podobne jeśli chodzi o działanie. Miały drobinki, które trzeba było wmasować w skórę głowy. Dla mnie, osoby która ma gęste włosy problematyczne jest niestety później wypłukanie ich. Dlatego chyba wolę peelingi enzymatyczne lub z mocznikiem jak np ten z Bandi (Recenzja)



Serum na końcówki to nieodłączny element mojej pielęgnacji włosów. Bez tego kroku lubią się niestety puszyć. Schwarzkopff Essence Ultimate Omega Repair to bardzo lekki balsam. Musiałam go sporo nałożyć żeby dociążyć kosmyki. W tej kwestii dużo lepiej sprawdzają mi się formuły olejowe jak na przykład Garnier Fructis Miraculous Oil.


Tak samo nieodłącznym elementem mycia moich włosów jest nałożenie maski lub odżywki. Garnier Fructis Oil Repair 3 Butter była bardzo gęsta i treściwa. Świetnie dociążała moje włosy i je wygładzała, ale nie były one po niej przetłuszczone. No i dodatkowo pachniała pięknie owocowo. Niestety odżywka Dove Pure Care Dry Oil jest całkowitym jej przeciwieństwem. Jest bardzo rzadka, spływa z włosów i trzeba jej naprawdę nałożyć bardzo dużo żeby uzyskać dobry efekt. Także pewnie pojawi się niebawem w denku.



Zużyłam dwa antyperspiranty. Rexona Invisible to według mnie jedna z lepszych propozycji. Chroni skutecznie, nie brudzi ubrań. Nie przepadam za antyperspirantami w sprayu, ale ten Dove Go Fresh dostałam w paczce PR. Miał piękny, orzeźwiający zapach, ale niestety zostawiał białe ślady. Obecnie szukam czegoś naturalnego, bez aluminium/



Po niezliczonej ilości skończonych tubek pasty Ecodenta (Recenzja) postanowiłam w końcu kupić coś innego. Padło na Sylveco. Na pewno trzeba się przyzwyczaić do jej charakterystycznego smaku, który jest bardziej ziołowy niż miętowy.



Z produktów do pielęgnacji ciała zużyłam Olejek do pielegnacji ciała Equilibra. Miał bardzo fajny skład, dobrze się wchłaniał i nawilżał skórę, ale taka mała pojemność (50ml) bardzo szybko się zużyła. W podróży zużyłam też próbkę Lotionu Cetaphil, który dostałam od dermatologa. Doprawdy nie rozumiem fenomenu tej marki. Ani nie ma zbyt specjalnego składu, ani nie nawilżył jakoś świetnie. Obecnie mam orientalny olejek z lotosem Khadi. Jednak ten zapach jest również tak intensywny, że muszę dodawać go do innych, bezzapachowych produktów. 


Jak zwykle w moim denku pojawia się ogrom saszetek i maseczek. Maseczki 7th heaven uwielbiam za ich zapachy. Mimo, że nie są to produkty naturalne to mają całkiem niezły skład i na mojej twarzy sprawdzają się rewelacyjnie. Szczególnie wersja czekoladowa z pomarańczą. Maski w płachcie Purederm znalazłam w Biedronce. Muszę powiedzieć, że to całkiem porządne maski, choć bez efektu wow. Ta ogórkowa miała orzeźwiający, chłodzacy zapach i naprawdę fajnie nawilżyła twarz. Ziaja Liscie Zielonej Oliwki jedna z moich ulubionych masek saszetkowych. Regularnie do niej wracam jak nie chce mi się rozrabiać glinki. Janda maseczka bogato regenerująca wg mnie nie ma o czym pisać, słabe są te maski. Indigo Body Lotion zużyłam do posmarowania rąk, bardzo ładny perfumeryjny zapach ale działanie znikome. L'biotica skarpetki złuszczające+zabieg parafinowy. Muszę Wam powiedzieć, że dało to bardzo fajny efekt. Mimo że za parafiną nie przepadam. Po złuszczeniu się naskórka nakłada się kolejne skarpetki i wlewa do nich ciekłą parafinę. Zakłada bawełniane skarpetki i zostawia np na noc. Rano skóra była bardzo gładka i przyjemna. Dior Forever pomijając pomarańczowy kolor to niestety podkład ten okropnie brzydko wygladał na mojej twarzy. Był bardzo suchy i podkreślał wszystkie zmarszczki (których nie mam chyba jeszcze aż tak wiele). Nacomi olej z czarnuszki zużyłamdo różnych swoich mieszanek i receptur. Świetnie sprawdził się jako wcierka do skóry głowy.

Robiłam także porządki w swoich kosmetykach kolorowych. Lakiery Golden Rose Express Dry mają małe wygodne buteleczki i można je wykorzystać praktycznie do końca. Rzeczywiście szybko schną i długo się utrzymują.  Missha lakier w pięknym neonowym kolorze dostałam w prezencie od Anety z bloga CosmetiCosmos. Wyglądał świetnie na opalonych dłoniach, ale niestety bardzo szybko zgestnial w buteleczce 😯Wibo Million Dollar Lips nr1 to matowa pomadka w moim ulubionym odcieniu brudnego różu. Był to idealny kolor na co dzień. Trzeba tylko pamiętać o regularnej pielęgnacji ust, gdyż lubi je przesuszac. Eveline Celebrites Eyeliner Chocolate Brown to mój ulubiony eyeliner. Ma piękny odcień ciemnej czekolady która bardziej pasuje mi do dziennego makijażu niż czerń. Ma wygodny pędzelek, którym łatwo namalować kreskę. Niestety ich jakość zależy od koloru, fioletowy był tragiczny. 

Tusz Mystik Warsaw Naturalite to moje pierwsze spotkanie z tą marką dostępną w Kontigo. Niestety bardzo nieudane. Tusz w ogóle nie pogrubia ani nie wydłuża rzęs. Może jedynie delikatnie je przyczernia. Dla mnie to za mało. Dużo lepszy był tusz z Eveline. Niestety nie wiem jak się konkretnie nazywa, gdyż wszystkie napisy bardzo szybko się z niego starły . Natomiast miał fajną szczoteczke, która dobrze wyczesuje rzęsy. Nie skleja ich, a ładnie podkreśla chociaż nadal jest to dosyć naturalny efekt. Zamiennikiem obu jest tusz Smashbox Full Exposure, który  zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Tusz bardzo fajnie pogrubia rzęsy i daje im kolor głębokiej czerni. Mimo, że mam miniaturkę to używam jej już spory czas i tusz jest nadal świeży, nie osypuje się ani nie skleja rzęs.

Moje brwi nie są bardzo wymagające. Są dosyć gęste i ciemne jak na blondynke więc nie mogę ich za mocno podkreślać. Zazwyczaj wystarczy mi przeczesanie żelem z odrobiną koloru. Mascara Brow Color nr4 była dla mnie idealna. Miała odpowiedni kolor, który tylko delikatnie podkreślał mój naturalny, dużym plusem była też malutka, precyzyjna spiralka. W jednym z konkursów wygrałam duo do podkreślenia brwi od Freedom Makeup. Były to dwa cienie w ładnych kolorach, które najlepszy efekt dawały razem. Niestety nie dane mi było zbyt długo się nimi cieszyć, bo niestety się rozkruszyly. Sięgnęłam więc po zestaw cieni Gosh Brow Kit to trzy cienie do brwi w ładnych kolorach. Dodatkowo znajduje się tam wosk, używam go ale niestety bardzo problematyczne jest jego wydobycie z tego małego kółeczka. Plusem jest lusterko, co sprawia że cały produkt świetnie nadaje się do podróżnej kosmetyczki.

Nareszcie zużyłam Snail Nutrition BB Crem od Skin79. Piszę nareszcie nie dlatego, że  był to zły produkt, a dlatego że był większy niż standardowy podkład -40g, a do tego niesamowicie wydajny. Jedna pompka w zupełności starczy na pokrycie całej twarzy. Niezmiennie zachwyca mnie bardzo gładki wygląd cery po ich użyciu.  Jakby zastosowano filtr z instagrama. Poza tym odpowiada mi ich lekko błyszczące wykończenie i nawilżające właściwości. W przypadku kremów BB trzeba jednak pamiętać o ich dokładnym oczyszczaniu, gdyż zawierają w sobie dużo silikonow i mogą niestety zapychac. Jako zamiennik stosuje mieszankę bardzo taniego, ale przyzwoitego podkladu z Biedronki Bell Illumi oraz Maybelline Fit Me, który dostałam do przetestowania niestety w zbyt ciemnym kolorze. Sam podkład jest też niestety dla mnie zbyt matowy.

Mam niestety niedobre doświadczenia ze słynną odżywka Eveline 8w1. Co prawda nie mam uczulenie na formaldehyd, ale stan moich paznokci po jej użyciu się pogorszyl. Dlatego sceptycznie podeszłam do wersji Eveline Sensitive . Ma ona w sobie delikatniejszy, naturalny aldehyd. Odżywka fajnie sprawdziła się jako baza pod lakiery, ale nie zauważyłam jakiegoś wpływu na ich stan. Obecnie kończę Sally Hansen Miracle Nailgrowth i również fajnie zabezpiecza paznokcie, ale żeby były mocniejsze lub szybciej rosły. Nie zauważyłam.



Zestaw Bielenda kwas glikolowy  towarzyszył mi dzielnie przez 2 lata. Zawsze na przełomie jesieni/zimy robiłam sobie kurację zluszczajaca i wybielajaca. Kuracja składała się z 10 zabiegów. Zaczynałam od 20% a kończyłam 30%. Po takiej serii skóra była świetnie wygladzona, świeża,  a przebarwienia zniwelowane. Suche skórki zostają zniwelowane. W zestawie był jeszcze krem na dzień z SPF oraz dwie nawilżające maski kremowe. Pamiętajcie tylko, że przy stosowaniu kwasów w domu trzeba zachować ogromną uwagę gdyż łatwo można się poparzyc.  Wcześniej chodziłam na kwasy do kosmetyczki, w domu stosowalam też słabszy kwas np migdałowy.



Na koniec zapach. Nie jestem zbyt dobra w ich opisywaniu więc pojawiają się na blogu rzadko. Wosk Wood Wick Birchwood  to bardzo subtelny zapach mokrego drewna. Kojarzy mi się z plażą i z wakacjami. Trochę też mi się kojarzy z zapachem po letnim deszczu. Naprawdę przyjemny. 

I to już całe denko. Jak Wam się podoba takie zestawienie. Lubicie, kiedy od razu pokazuje następców? Czy wolicie denko w tradycyjnej formie? 

Pozdrawiam 
Emi

marca 21, 2018

Rajskie wakacje zamknięte w słoiczku - Nacomi Body Mousse

Rajskie wakacje zamknięte w słoiczku - Nacomi Body Mousse
Hej!

Czy Wam również tak bardzo dłuży się ta zima? Wiosna już narobiła nam nadzieji,  a potem jednak się wycofała. I mimo pięknego od kilku dni słońca śnieg nie chce odpuścić. Tęsknię już za słońcem i ciepłem. Chciałabym wreszcie schować puchową kurtkę i wyjąć trampki. Dlatego chętnie umilam sobie czekanie na wiosnę i lato pięknie pachnącym kosmetykami. Jakiś czas temu w moje ręce trafił mus, który wręcz przeniósł mnie z zimnej Warszawy na rajską plaże na Hawajach.

 

Nacomi Body Mousse Banana-Coconut Shake to delikatna, lekka jak piórko pianka o rajskim zapachu. Mi osobiście zarówno konsystencja jak i zapach bardzo skojarzyły się z popularnym drinkiem pina colada. Aż miało się ochotę zjeść ten mus łyżeczką 


Głównym składnikiem musu jest masło shea. Uzupełnione zostało ono olejem winogronowym oraz arganowym. Dzięki dużej ilości powietrza mus bardzo delikatnie nakłada się na skórę, a pod wpływem ciepła zamienia się w aksamitny olejek. Mimo puszystej konsystencji pamiętajmy,  że cały czas mamy do czynienia z masłem więc potrzebuje ono chwili czasu, aby się wchłonąć . Na pewno nie jest to rozwiązanie dla osób, które lubią szybkie rozwiązania, ani dla tych co nakładają balsam rano. Natomiast zapewniam, że opłaca się poczekać aż mus się wchłonie. Ja nakładam go po kąpieli, a następnego dnia moja skóra jest idealnie nawilzona i taka miękka. Świetnie poradził sobie z przesuszeniami na łydkach, kolanach oraz łokciach. No i ten piękny zapach, który utrzymuje się długi czas. Jest to relaks na najwyższym poziomie.



Podsumowując muszę przyznać, że to jeden z lepszych balsamów do ciała jakich ostatnio używałam. Nie lubię się smarować, zwłaszcza zimą gdy marzę tylko o tym, aby jak najszybciej się ubrać. A ten mus zużyłam z naprawdę ogromną przyjemnością i stosowałam go regularnie. Chętnie wypróbuję inne apetyczne musy od Nacomi.

Emi 💋



marca 14, 2018

Pharmaceris H - profesjonalna seria do pielęgnacji wlosow

Pharmaceris H - profesjonalna seria do pielęgnacji wlosow
Hej!

Piękne włosy to marzenie każdej kobiety. Chcemy, aby były mocne, gęste i lśniące. Są przecież naszą wizytówką. Moje włosy nie są bardzo problematyczne. Są dosyć gęste i mocne , nie narzekam na wypadanie. Natomiast największym moim problemem jest ich suchość jak i suchość skóry głowy. W ekstremalnych przypadkach potrafi się mi ona wręcz łuszczyć. 

Będąc w tamtym roku na See Blogers udało mi się dostać do tychologa na badanie skóry głowy. Pani, która je robiła potwierdziła moje podejrzenia , że skóra jest przesuszona. Wymaga regularnego złuszczania oraz nawilżania. W związku z tym dostałam do wypróbowania dwa produkty: Micelarny szampon kojąco-nawilżający oraz Peeling oczyszczający. Po jakimś czasie dotarł tez do mnie szampon przeciwłupieżowy i tutaj byłam szczerze zaskoczona, bo jest to produkt dedykowany osobom borykającym się z łupieżem tłustym.




Specjalistyczny Szampon Przeciwłupieżowy do skóry łojotokowej , z łupieżem tłustym znajduje się w przezroczystej butelce. Sam szampon ma żelową konsystencję o niebieskim kolorze. Ma przyjemny, lekko męski zapach.Dobrze się pieni i mocno oczyszcza skórę głowy. Niestety u mnie się kompletnie nie sprawdził. Bardzo mocno wysuszał mi skalp i już po 1-2 użyciach skóra zaczynała mnie swędzieć i łuszczyć. Próbowałam używać go sporadycznie, raz na 1-2 tygodnie, ale niestety za każdym razem było tak samo. Szamponu używał także mój mąż, który ma skórę bardziej tłustą i czasem boryka się z łupieżem. Niestety efekt był jeszcze gorszy niż u mnie gdyż łupież zamiast ustąpić wręcz się nasilił. Zużyłam szampon do mycia pędzli i gąbeczek.



Dużo lepiej sprawdził się u mnie Micelarny szampon nawilżająco - kojący. Również ma żelową, przeźroczystą konsystencję. Dobrze myje skórę głowy, oczyszcza ja i włosy z nagromadzonych silikonów i np stylizatorów do włosów. Włosy są ładnie uniesione od nasady. Jest odrobinę lagodniejszy niż szampon o którym pisałam powyżej. Niestety. Producent szumnie deklaruje na opakowaniu, że nie zawiera SLS , SLES  , a używa niewiele lepszego dla skóry głowy Sodium Myreth Sulfate (SMS) . Nie lubię takiego mydlenia oczu i jest to kolejny dowód że należy czytać skład a nie etykietę. Ogólnie szampon nie zrobił mi nic złego i jeśli używacie drogeryjnych szamponow,  które Was podrazniaja to może być fajną alternatywą. Używałam go sporadycznie, gdy potrzebowałam mocniej umyć głowę i włosy. Ja jednak zdecydowanie potrzebuje czegoś delikatniejszego i dlatego do niego nie wrócę.


Zakończę  zdecydowanie najlepszym produktem. A jest to Oczyszczający Peeling Trychologiczny. Kosmetyk jest umieszczony w tubce zakończonej wygodnym aplikatorem. Można nim precyzyjnie nałożyć produkt wzdłuż przedziałków na włosach.  Jest to peeling mechaniczny, ma w sobie zatopione kuleczki ścierne. Po kilku minutach masażu skalpu skóra jest dobrze oczyszczona z martwego naskórka. Przy regularnym użytkowaniu w moim przypadku świąd i luszczenie skóry ustąpiły.Świetnie sprawdził się u mojego męża, gdyż skończyły się problemy z łupieżem. I mnie w zupełności wystarczyło używanie go raz na dwa tygodnie, u męża raz w tygodniu. Produkt jest bardzo wydajny, wystarczy niewielka ilość na pokrycie skóry głowy. Jeśli chodzi o męskie, krótkie włosy to jest to bardzo wygodny produkt. Natomiast przy moich długich i gęstych włosach nie jest to już niestety tak wygodne jak peelingi enzymatyczne. Dużo czasu zajmuje mi zrobienie wielu przedziałów na głowie , wmasowanie produktu a później dokładne go wyplukanie z włosów. Mimo wszystko ten wysiłek się opłaca. 

A Wy znacie produkty Pharmaceris? Jakie produkty do pielęgnacji skóry głowy i włosów używacie? Drogeryjnych? Aptecznych? A może naturalnych?

marca 02, 2018

ILE kosmetyków posiada blogerka urodowa cz.3 PIELĘGNACJA TWARZY

ILE kosmetyków posiada blogerka urodowa cz.3 PIELĘGNACJA TWARZY
Witajcie!

Przepraszam Was za tą długą nieobecność, ale ostatnio tyle się dzieje w moim życiu, że blog musiał zejść na ten czas na dalszy plan. Ale już wszystko sobie przeorganizowałam i zmobilizowana wracam do Was.

Kontynuując swoją spowiedź kosmetoholiczki wracam z kolejnym postem na temat moich kosmetycznych zapasów. Tym razem będzie to pielęgnacja twarzy. To, co lubię najbardziej i czemu poświęcam największą ilość czasu.


KREMY

Holika Holika krem Lazy&Joy oraz cushion z SPF 50+++ otrzymałam w pudełku Asian Box (Recenzja) Krem Lazy&Joy miał bardzo specyficzną konsystencję, znajdowały się w nim takie żółte kuleczki, które rozpuszczały się pod naciskiem dłoni. Krem bardzo dobrze się wchłaniał i pozostawiał skórę mocno wygładzoną. Podobał mi się i być może w przyszłości do niego wrócę. Krem z filtrem przeciwsłonecznym jest zamknięty w uroczym cushionie z lusterkiem. To idealne rozwiązanie do letniej torebki. Sam krem nadaje się także pod makijaż. Nie bieli skóry i nie zostawia mocno tłustej warstwy. Miałam go na wyjeździe w Izraelu i nawet na pustyni sprawdził się świetnie! MIYA Call Me Later to krem z masłem shea. Jest bardzo gęsty i treściwy, ale mimo wszystko szybko się wchłania. Delikatnie pachnie. Ma naturalny, bardzo prosty skład. To dobry, podstawowy krem dla osób które mają niewymagającą cerę - bardzo podoba się mojemu mężowi i on chętnie go używa. Lotion Snail Bee High Control z Bentona bardzo mnie rozczarował. Nie jest to zły kosmetyk. Dobrze się wchłania, coś tam nawilża, nie zapycha, ale spodziewałam się czegoś więcej. Dobrze sprawdza się na dzień. Na noc to jednak za mało. Krem Bandi Hydro Control to mała tubeczka, która towarzyszy mi w torbie sportowej. Trudno mi coś więcej powiedzieć, gdyż używałam go zaledwie kilka razy. Jeśli to ten sam krem, który miałam kiedyś w opakowaniu air-less (mam wrażenie, że nazwa jest ta sama) to tamten świetnie się u mnie sprawdził. Muszę go wystawić do łazienki i używać częściej. Kremy Bandi C-White, Cosnature z solanką i rumiankiem oraz Soraya Ideal Beauty cały czas czekają na swoją kolej.


SERUM

Bielenda Super Power Mezo Serum z kwasem migdałowym. To moje ulubione serum z kwasami dostępne w drogerii. Robię sobie nim kurację po lecie, aby rozjaśnić przebarwienia i odświeżyć cerę. Świetnie się u mnie sprawdziło, gdy miałam problem z wypryskami.  Evree Magic Rose to już serum olejowe. Moja skora bardzo lubi się z olejem różanym i chętnie do niego wracam. Senelle serum rewitalizujace było moim hitem stycznia. Skóra była po nim idealnie nawilzona i miękka. Oj na pewno do niego wrócę. Serum z retinolem z LabOne oddałam mamie, gdyż nie miałam gdzie już go wpleść w pielęgnację a miał termin jedynie do lipca tego roku. Lirene z witaminami C+D jest jeszcze szczelnie zamknięte i czeka na swoją kolejkę.


PEELING

Senelle peeling do twarzy to zdecydowanie najlepszy peeling do twarzy jaki dotychczas miałam. Dobrze zluszczal martwy naskórek, a zawartość masel i olei odzywiala skórę. Zawsze zostawiłam fo na kilka minut jak maskę i dopiero później robiłam masaż. Zastępca jest peeling z Vianek. Niestety nie jestem w stanie jeszcze nic na jego temat powiedzieć, bo jeszcze go nie używałam.



TONIK

Esencje witaminowe z Bielendy to chyba jeden z ich lepszych kosmetyków. Mają przyjemne składy i świetne działanie. Niestety chyba zostały wycofane ze sprzedaży. Będąc korzyści Rossmannie natrafiłam na cenę na do widzenia i zrobiłam sobie zapas. Co ciekawe esencja z fitratem z drożdży , do cery mieszanej sprawdziła mi się dużo lepiej niż wersja do skóry suchej. Benton Aloe BHA skin toner bardzo fajnie przygotowuje skórę do dalszej pielęgnacji, zluszcza ja i delikatnie nawilża. Następnym razem wybiorę jednak coś z mniejszą ilością alkoholu. Biochemia Urody esencja nawilzajaca. Tak! Ten produkt to strzał w 10. Esencje składa się z soku aloesowego oraz prowitaminy B5. Świetnie nawiązała skórę. Sprawdziła się rewelacyjnie w metodzie 7 skin.


OCZYSZCZANIE

Garnier płyn micelarny - rzadko robię demakijaż plynami micelarnymi, gdyż moja skóra źle znosi pocieranie wacikami. Ale zawsze taki płyn mam, gdy potrzebuję coś na szybko zmyć. Najczęściej demakijaż robię olejami i cały czas szukam idealnego produktu. Niestety olejek MIYA nie do końca spełnił moje oczekiwania. Z makijażem radził sobie dobrze, ale jego samego trudno było później domyc z twarzy. Obecnie mam balsamy z Czarszki, które okazały się rewelacyjne! Drugim etapem demakijażu jest zmycie oleju i tutaj moim ulubionym produktem jest mydlo Aleppo. Miałem już wiele pianek i żeli jednak zawsze wracam właśnie do tego naturalnego mydła.  Moje ma 12% oleju laurowego .


ŻELE DO TWARZY

Rano preferuję bardzo delikatne mycie twarzy, gdyż mam cerę suchą i nie chcę jeszcze dodatkowo jej wymuszać. Często przecieram twarz jedynie tonikiem. Natomiast bardzo polubiłam się z żelem Tolpa. Ma on delikatną konsystencję, w ogóle się nie pieni a skóra nie jest po jego użyciu sciagnieta. Ma on konsystencję podobną do gęstego kwasu hialuronowego. Żelu z Marion z węglem aktywnym trochę się obawiam. Głównie dlatego, że ten składnik ns działanie mocno oczyszczające. Dam mi na pewno szansę bo jak widzicie nie mam nic innego.

MASECZKI

Nie raz już Wam wspominałam, że  ze mnie to taka maseczkowa królowa.  Uwielbiam je w każdej postaci. Zarówno te do własnej roboty jak i gotowe, w plachcie lub w kremie. Muszę przyznać, że mój maseczkowa arsenał został mocno wyczerpany i zużycia świetnie mi idą.  Maska sandalowa z Khadi zaskoczyła mnie swoim działaniem. Chętnie jeszcze kiedyś po nią sięgnę.  Obecnie w tej puszczę trzymam zieloną glinke,  ale dosyć rzadko sięgam po ten rodzaj. Jest ona dla mnie zwyczajnie zbyt mocna. Dużo lepiej sprawdza mi się glinka czerwona . Do glinek zawsze dodaje olej, który zapobiega wysychaniu glinki i odżywia skórę. Moim ulubionym jest rokitnikowy.  Na zdjeciu widzicie tez olejki eteryczne: z drzewa herbacianego i z drzewa różanego.  Ten pierwszy sprawdza się dobrze punktowo na wypryski. Oba jednak najczęściej stosuje nie ns twarz, a wkraplam do wody do kerchera kiedy sprzątam mieszkanie. Dają piękny zapach i działają antybakteryjne.

Z maseczek gotowych chętnie wracam do tych z Ziaji.  Wiem ze mają kiepski skład ale naprawdę je lubię. Z dużo lepszym składem sa maski Vianka.  Muszę koniecznie przetestować pozostałe warianty. W Biedronce często pojawiają się maski Purederm. Te widoczne na zdjęciu były naprawdę fajne, ale z łaskami tej firmy bywa niestety różnie. Bardzo rozczarowany mnie żelowe maski Efektima. Było tam tak dużo tej esencji. Maska w niej plywala a po zdjęciu ze skóry wcale nie było czuć jakiegoś ekstra nawilżenia. Dużo tej esencji się marnowalo a sam płat bardzo zjeżdża że skóry.



I to już wszystkie produkty, które aktualnie posiadam. Jestem ciekawa jak sytuacja na się u Was? Jesteście minimalistkami, czy macie rozbudowaną pielęgnację twarzy?

EMI 💋
Copyright © 2016 Uroda Według Blondynki , Blogger